W obliczu sytuacji, przed którą postawiono miliony kobiet kilka dni temu, zwracam się przede wszystkim do Was – ślę ukłony dla Was i wielki szacunek – Dziewczyny, Kobiety. Jestem z Wami myślami i chciałbym podkreślić, że to Wy decydujecie… O sobie, o swoim ciele, o swojej przyszłości. O swoim WYBORZE!!!
Siedzę w fotelu, próbując zrelaksować się po kolejnym dniu pracy. Jest jesienne popołudnie. Rzeczywistość za oknem, rokrocznie zresztą, szara i deszczowa – typowa dla tej pory roku, nie napawa optymizmem.
Tej jesieni nie napawa w ogóle… Ta jesień jest szczególna. Szczególna z kilku powodów. W tym roku to jesienna rzeczywistość pandemiczna. Rzeczywistość, w której każdej doby ujawnia nam się kolejne, paronastotysięczne już, potwierdzone zachorowanie na COVID.
Warto zastanowić się dlaczego tak jest? Czy można było inaczej? Czy można było, dzięki wcześniej podjętym działaniom, dzięki prewencji, ograniczyć ich liczbę?
Nad każdą pandemia jest ciężko zapanować, wystarczy prześledzić karty historii, zaznajomić się ze śmiertelnością tych poprzednich. Ciężko jest na początku przyjąć odpowiednią pozycję, kiedy nie zna się wroga i jego możliwości, kiedy wróg dopiero co zaczął atakować. Do walki z cichym zabójcą można się jednak, tak jak do walki z przeciwnikiem oczywistym, przygotować. Wystarczy uruchomić myślenie, które nie boli. Wystarczy, przede wszystkim, podpatrując rozwój pandemii w krajach ościennych, świadomie przygotować się na nadejście drugiej fali. O świadomość właśnie chodzi przede wszystkim. Mieliśmy czas. Mieliśmy dużo czasu. Uważam, że organy państwa przespały czas, który był nam dany, kiedy pandemia nie rozwinęła się na tyle, aby mieć jeszcze kontrolę nad jej przebiegiem. Stało się jednak inaczej – pandemia odkryła nasze słabości, wygrywając po prostu z nami. Ujawniła na nowo zaniedbania, które od lat królują w służbie zdrowia: braki kadrowe, deficyt sprzętu medycznego, złe finansowanie itd.
Obrywa przede wszystkim sanepid, tak ostro przez nas teraz krytykowany. W jakich okolicznościach, przed pandemią jeszcze, mieliśmy do czynienia z tą instytucją? Od czasu do czasu słyszeliśmy o kontroli w restauracji, w okresie letnim – w miejscach letniskowych, jakimś zakładzie pracy może? W sumie – po co on jest? Nagle okazuje się, że jest potrzebny. Ale pytanie nasuwa się samo: czy znowu państwo przespało moment, który był potrzebny na usprawnienie tej instytucji? Może nie było, jak zawsze, pieniędzy, do rozbudowania tego systemu kontroli w czasach pandemii? Wraz z jej nasileniem dodzwonienie się do sanepidu graniczy z cudem. Dlaczego tak się dzieje? Proste – brakuje ludzi, system jest niewydolny. Nie bronię sanepidu, staram się tylko zrozumieć zaistniałą sytuację. Tam pracują też „tylko” ludzie. Sam ostatnio przekonałem się na własnej skórze, będąc na kwarantannie, o bałaganie, jaki tam panuje. Dostałem telefon z informacją o nałożonej na naszą rodzinę kwarantannie dopiero po czterech dniach. Okazało się, że urzędnicy tam pracujący muszą wykonać około 1000 telefonów dziennie. Przekazać zalecenia, zanotować dane tych, których nie mają jeszcze w swojej bazie. W moim przypadku cała rodzina, na szczęście, nie miała objawów. A co w przypadku, kiedy ludzie zaczynają odczuwać dolegliwości, nie wiedzą co mają robić, potrzebują zasięgnąć rzetelnych informacji na temat tego, co mają dalej robić? I próbują się dodzwonić. Nie da się. Trwa to dwa, trzy, cztery dni – o takich przypadkach słyszałem.
Pytam: dlaczego tak się dzieje? Jedyna sensowna odpowiedz, która przychodzi mi do głowy to: bo zawiódł system, bo zabrakło mądrych głów, bo był czas na waśnie a nie jednogłosowe podejście do zaistniałej sytuacji. Zawodzi od początku do dnia dzisiejszego. Zauważam ewidentny brak planu działania. Po raz kolejny wypada zadać pytanie: czy rządzący wyciągną jakieś wnioski na przyszłość ze swojego niedziałania? Chcę wierzyć i jeszcze wierzę, że będzie refleksja. Szkoda, że okupiona tak długim czasem, w którym ludzie umierają, chorują i nierzadko cierpią. Pandemia koronawirusa, jeśli skończy się, miejmy nadzieję, w niedalekiej przyszłości, na długo pozostawi po sobie ślad w postaci społecznego braku zaufania, depresji obywateli, strachu przed trudnymi, kolejnymi, niespodziewanymi, sytuacjami. Każdy z nas drży o siebie, o rodzinę, o najbliższych. Każdy z nas odczuwa lęk przed tym, co dalej: przede wszystkim strach przed zakażeniem, strach przed niepewnością co do przebiegu ewentualnej choroby, dalej – strach przed utratą pracy. Kolejnym powodem do niepokoju i strachu w nas jest brak możliwości kontaktów międzyludzkich. Wiemy, że robimy to w trosce o najbliższych. Ale brak kontaktu np. z babcią, rodzicami, rodziną, przyjaciółmi – to odbije się na naszym nastroju codziennym, na psychice. Zrobienie zakupów i pozostawienie ich na klatce czy przy furtce – to nie wszystko. Chodzi o relacje, o bliski kontakt, dotyk – to nam zabiera pandemia.
Mam nadzieję, że, mimo wszystko, my – Polacy – będziemy silniejsi jako społeczeństwo. Silniejsi po tym, przez co teraz przechodzimy.
Apeluję do Rządzących: o dialog między sobą, o dialog ze społeczeństwem. O stwarzanie bezpiecznych warunków do życia. Planujcie a nie stawiajcie nas pod ścianą. To musi być plan długofalowy, przewidujący i gotowy na sytuacje niezapowiedziane. Gospodarka składa się przecież z ogniw, których tylko współdziałanie gwarantuje sukces.
Dziewczyny, Kobiety, pamiętajcie, jesteście mądre, silne, zdeterminowane! I ta determinacja i mądrość, siła, którą w sobie macie – poprowadzą Was do zwycięstwa!
Niech każda z Was ma możliwość bycia kowalem swojego losu.
Trzymam kciuki, jestem z Wami. WYGRACIE!