XV-lecie traktuje jak dom. Nie jeden konkretny, szary blok, nie ulice czy pomieszczenie, lecz całe osiedle. Tu czuję się jak u siebie, jak u rodziny i przyjaciół. Bezpiecznie. Dobrze. Spędziłem tu w końcu większość swojego życia. Zresztą, zawsze się tak czułem, od dziecka.
To XV-lecie mnie ukształtowało. Najpierw w szkole, w piątce, jako człowieka. W placówce wówczas trochę zaniedbanej, z beznadziejnym boiskiem i drewnianymi, starymi oknami. Ale dla nas, dzieciaków stamtąd to był kawał niezłej murawy. Graliśmy, bo nie było gdzie, więc nie było też i co narzekać. Z nauczycielami otwartymi na dyskusję, wspierającymi, nieprzeszkadzającymi. Motywującymi do rozwoju. Wierzącymi, że możemy wykrzesać z siebie więcej. I często mieli rację, choć wówczas nie zawsze to widzieliśmy. Wielu z nas było stać na więcej.
Później już jako społecznika. Tu podejmowałem swoje pierwsze inicjatywy. Często małe, wydawało się, że potrzebne. Mówiłem o placach zabaw, chodnikach i bezpiecznych przejściach dla pieszych. Zgłaszałem pierwsze projekty do budżetu obywatelskiego. Myślałem: ważne rzeczy; lecz mimo to przegrywałem. Może nie zawsze wiedziałem, jak to dobrze ugryźć, jak przedstawić, pokazać, wypromować, wywrzeć presje. Uczyłem się.
Upartość i zawziętość.
Aż w końcu wiele się zmieniło. Nie tylko w skuteczności inicjatyw, które podejmuję – dzisiaj muszą się udać, nie może być inaczej – ale i na samym osiedlu. Nie. Nie dokonałem tego sam, to byłaby zdecydowana przesada.
Przyjaciele. Wspólnie zmieniliśmy XV-lecie. Osiedle, które stało się dziś pionierem obywatelskich zmian w naszym mieście. Powiecie, że to duże słowo, ale inne – uwierzcie mi – byłoby zdecydowanie zbyt skromne. Dziesiątki osób, wiele organizacji i ogromny trud pracy. Zasłużyli. Pionierzy obywatelskich zmian w naszym mieście.
Piszę te słowa kilkanaście dni po tym, jak Fundacja Batorego nagrodziła realizację likwidacji wyspy ciepła i posadzenie nowych drzew przy ul. Kusocińskiego. W przyszłym roku będą kolejne. Zresztą nie tylko one, ale również i krzewy. Rok działań, ale musiało się udać.
Twórcom XV-lecia przyświecała jasna myśl, którą i ja, i wielu innych wzięło sobie do serca – zielone osiedle. Miejsce, w którym nie tylko chce się żyć, ale i odpoczywać po ciężkim dniu w pracy. I robimy to. Każdego dnia, krok po kroku.
Mówią, że kilkadziesiąt lat nic się tutaj nie działo, że do tej pory nie dało się, że nikt nie chciał tu inwestować. Aż w końcu trzeba było pokazać, że mamy w sobie energię i chęć do realizacji zmian. Zaczęliśmy od Sowińskiego. Tupnęliśmy nogą i zablokowaliśmy budowę nowego bloku mieszkalnego. Mało kto wierzył, że nam się uda, ale ta wiara zarażała każdego po kolei. Przekazywaliśmy ją sobie, aż doprowadziliśmy, by na jedynym zielonym skwerze powstał park rekreacyjny. 1000 zaangażowanych osób i to tylko z kilku bloków. Dobrze widzicie. 1000 osób podpisało się pod naszymi petycjami. Dużo można byłoby opowiadać o naszych emocjach, o tym jak szybko wszystko się działo, jak wiele inicjatyw wtedy podjęliśmy, by dopiąć swego. Ba, zrealizowaliśmy nawet największe w Radomiu konsultacje społeczne. To jednak zostawię sobie na inny czas.
Jednak przecież nie tylko przy Sowińskiego i Kusocińskiego się zmieniło.
Sowińskiego było pierwsze. Wtedy pojawiła się wiara we własne możliwości.
Później nastąpiła przebudowa skweru przy Chrobrego. Tyle lat stał pusty, zaniedbany, straszył po nocach a trawnik wołał o pomstę do nieba. Po miesiącach działań, dziesiątkach pism, wniosków, spotkań i presji udało doprowadzić się do powstania nowego placu zabaw i posadzenia drzew. Ładnie jest, trzeba przyznać.
Ogród społeczny. Mieszkańcy i mieszkanki osiedla zaczęli uprawiać wspólny osiedlowy ogródek. Przy Staszicu, dzięki inicjatywie Zielonej Akcji. Marchew, rzodkiew, ziemniaki, dynie i wiele innych. Wszystko tam znajdziecie. W planach jest też altana i spotkania przy grillu, przy którym podejmiemy pewnie wiele decyzji: wchodzimy w to, to ważne, zróbmy to. I zrobimy, bo naprawdę wierzymy, że siłą społeczeństwa, tych wszystkich oddolnych inicjatyw jest wiara we własne możliwości, że się uda. Wiara i determinacja, bo to zawsze musi iść w parze.
O nowym, bezpiecznym przejściu dla pieszych przy Kusocińskiego, miejscach parkingowych i podjazdach dla karetek przy Sowińskiego, czy nowym chodniku przy Żwirki i Wigury nawet nie wspomnę. Dużo się dzieje, dzięki nim. Ludziom, którzy serce oddali temu osiedlu.
Dzięki, że jesteście! Bez Was świat byłby ponury i nudny.