Nie zgadzam się na ciągłe nazywanie mojego miasta miejscowością drugiej kategorii. Na to, by w Białymstoku radni wypowiadali się o przyszłości Radomia. Na próbę decydowania o jego przyszłości poza jego granicami, bez rozmowy z mieszkankami i mieszkańcami, na graniu emocjami, bez przedstawienia uczciwych wyliczeń i konkretnej propozycji.
Od miesięcy, by nie napisać lat kręci się w sposób zupełnie absurdalny i niezrozumiały karuzela terminów i koncepcji. Mamienie kolejnymi datami, niezrealizowanymi obietnicami. Sierpień, wrzesień, jeszcze wcześniej seria innych pomysłów. Tylko z tego nic nie wynika. Puste, czcze gadanie, jak dwa lata temu jednego z kandydatów na Prezydenta Radomia. Z pewnością pamiętacie zapewnienia, że w noc sylwestrową będziemy świętować przyznanie Radomiowi statusu miasta wojewódzkiego. Niby proste, potrzebna jedna decyzja administracyjna, zbyteczny podział województwa, strategia jego rozwoju i znalezienie środków na funkcjonowanie. O szlachetności idei już nie wspominając. I nic. Sylwester minął, nie jeden, dwa. Za chwilę trzeci, a my wciąż tkwimy w bagnie obietnic, nie posuwając się ani o krok, pozwalając lokalnym politykom z dwóch największych opcji politycznych przerzucać się pustymi uchwałami. – Czy chcemy, aby w Radomiu znajdowała się tylko siedziba wojewody, czy może i sejmiku wojewódzkiego? Jasne, jeśli w końcu ktoś podzieli województwo, to wyciśnijmy z tego ile się da. Po latach posuchy, po otrzymaniu łatki miasta wyklętego w -76 roku, warchołów i okresach, w których rzadko, kiedy mogliśmy liczyć na warte zauważania wsparcie z zewnątrz, czas na odbudowę, na prawdziwy impuls do rozwoju naszego miasta. To zapewnia nam siedziba wojewody i sejmiku. Setki nowych miejsc pracy, możliwość załatwiania spraw na miejscu, zastrzyk gotówki na inwestycje infrastrukturalne, bo nie wyobrażam sobie, by rząd miał nas zostawić samych sobie. Powiedzieć nam: macie województwo, radźcie sobie sami. Budżet wojewódzki, zresztą nie największy, raczej typowy średniak w skali całego kraju, jak wskazują liczby, to nie wszystko. Siedziba, urzędy, drogi, sprawne połączenie z Płockiem i Siedlcami, rozwój kolei i lotniska.
Nie pędźmy jednak tak szybko w świat marzeń. Już rok temu w czasie swojej kampanii wyborczej do parlamentu jasno mówiłem, chyba jako jedyny z kandydatów: najpierw status miasta wojewódzkiego, by dać impuls do rozwoju, później na spokojnie zastanówmy się, która koncepcja podziału bardziej nam się opłaca. Oddajmy głos ekspertom, nie politykom – bo choć sam nim jestem, możemy być jedynie ambasadorami w słusznej sprawie, wykonawcami woli naszych wyborców – i dopiero wtedy podejmijmy racjonalne decyzje. Takie, które nie budzą też wątpliwości konstytucyjnych, bo dzisiaj, gdy ktoś mówi „podział”, to mimo, że sercem jestem na tak, muszę zadać dwa pytania. Która koncepcja? Bez Warszawy, województwo radomskie czy może staropolskie? Czy przerwanie 5-letniej kadencji organów samorządu terytorialnego w czasie jej trwania nie jest przypadkiem nie do końca zgodne z przepisami obowiązującej Konstytucji? Czy nie budzi wątpliwości prawnych, ale i też moralnych? Wybraliśmy przedstawicieli, bądź co bądź, ale jednak na pięć lat. Jasna umowa, znaliśmy jej warunki.
Co dzisiaj da nam status miasta wojewódzkiego? Nowe miejsca pracy, prestiż i godność, bo o godność, o jej odzyskanie również tutaj chodzi. Radom przez wieki był liczącym się miastem, jeszcze nie tak dawno prężnym ośrodkiem przemysłowym, dającym pracę tysiącom osób i napędzającym cały region. Dzisiaj z dawnej chwały, zrujnowanej przez niedopracowaną koncepcję nowego podziału administracyjnego kraju, został nam jedynie czar wspomnień, rozpacz wielu rodzin i z nutką goryczy przypominanie sobie, że przecież wciąż jesteśmy jednym z największych miast w Polsce. Mamy być z czego dumni, więc zamiast patrzeć ze smutkiem i z tęsknotą w przeszłość, powinniśmy twardo stąpać po ziemi, rozpychać się i brać to, co nam się zwyczajnie należy.
A należy nam się status miasta wojewódzkiego. Tu i teraz. Już nie możemy dłużej czekać. Dość popadania w marazm, tracenie nadziei na zmianę i lepszą przyszłość. Na utratę zdolnych absolwentów szkół, młodych radomianek i radomian, którzy wyjeżdżają stąd w poszukiwaniu perspektyw, rozwoju i dobrej pracy za godne wynagrodzenie.
Status miasta wojewódzkiego to urzędy i szereg instytucji, w których radomianie i radomianki znajdą miejsce zatrudnienia. Wojewódzkie ośrodki kultury, jak filharmonia oraz dobrze wyposażona, nowoczesna biblioteka wojewódzka. To również dostęp do centralnego urzędu Poczty Polskiej, które utrzymywane są tylko i wyłącznie w miastach o charakterze wojewódzkim. Siedziba Telewizji Polskiej i realne narzędzie do odczarowywania Radomia w oczach dziesiątek tysięcy ludzi. Nie oszukujmy się, duża ilość materiałów pochodzi z ośrodków, które mają do niej bezpośredni dostęp. Skończmy z żartami o chytrej babie, a pokażmy piękno radomskich kamienic, odkryjmy tajemnice architektury, zaprezentujmy niezwykłą historię Grodziska Piotrówki i pochwalmy się wielkimi postaciami z naszej historii. Status miasta wojewódzkiego to również wpływ na centralne strategie rozwoju. To takie miasta są pytane, w którym kierunku ma podążać Polska lokalna i jeśli chcemy brać w tym aktywny udział, liczyć się i być usłyszanym, to musimy być przy stoliku, przy którym toczą się rozmowy. Znowu – to daje nam status miasta wojewódzkiego.
To jednak nie wszystko. Status miasta wojewódzkiego to w mojej ocenie jedynie pierwszy krok w drodze do odzyskania godności i prestiżu. Drugim powinna być, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, deglomeracja, czyli przenoszenie urzędów centralnych poza stolicę. Raz, ze względu bezpieczeństwa, jak sugeruje NATO. Dwa, bo motywuje to rozwój mniejszych ośrodków. Od lat z powodzeniem wdrażana w Europie.
Czuję pod skórą, że za moment odezwą się głosy, że przecież w Radomiu znajduje się siedziba Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Tylko zapytajmy, gdzie znajduje się jej kierownictwo? Gdzie są podejmowane decyzje? Gdzie pracują dla niej specjaliści? Czy może to tylko pusty mur, a wszystkie sprawy, w tym korespondencja lądują w Warszawie? Mówię o realnej deglomeracji, nie udawanej. Ambitnej oraz dającej impuls do rozwoju lotniska i kolei, branży transportowej, restauracyjnej i hotelarskiej. Dlaczego by nie mówić o ministerstwie?
Aż widzę ten uśmiech na Waszych twarzach.
Dlaczego sami chcemy pozbawiać się marzeń? W niemieckim Karlsruhe mieści się Trybunał Konstytucyjny i nikogo to nie dziwi. A w Polsce mamy ponad 100 urzędów centralnych i innych instytucji: ministerstwa, GUS, Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, Urząd Patentowy, Urząd Transportu Kolejowego i wiele innych. Część z nich można przenieść poza Warszawę. Mieszkanki oraz mieszkańcy, jak i władze miast musiałyby mieć wpływ na lokalizację instytucji, które powinny być przyznawane w związku z charakterem danej miejscowości i jej historią. Dlatego, gdy zapytacie mnie o nasz Radom, odpowiadam: Ministerstwo Obrony Narodowej. Trzy argumenty. Ogromna historia zbrojeniówki, związki z Fabryką Broni oraz Polska Grupa Zbrojeniowa (tylko na serio ją tu przenieśmy).
Czy to wszystko jest możliwe?
Pewnie, że tak!
Wiara, determinacja i mówienie wprost: teraz, nie czekajmy dłużej. Nie ma na co.